wtorek, 18 listopada 2014

Nie tak miało być…

Nie tak miało być…
Miałeś tyle jeszcze marzeń i planów,
Cieszyłeś się z każdego mojego uśmiechu
I czekałeś po to aby usłyszeć mój głos.
Dziś czerń przyodziewam i nie widzę już Słońca.
Nie tak miało być…
Kochałeś szum wody i zapach lasu,
Samotnie pływałeś wśród bliskich Ci fal
I wznosiłeś domy, budowałeś rodzinę.
Dziś nie mogę zrozumieć Twojego wyboru.
Nie tak miało być…
Płakałeś jak odchodziłam i płakałeś jak wracałam,
Ale zawsze na mnie czekałeś
I wybaczałeś młodzieńcze bunty.
Dziś stoję nad Twoją urną.
Nie tak miało być…

25.05.2013 Ewa Anna S.

niedziela, 2 listopada 2014

Tato...

Teraz śpisz i tak spokojnie, cicho oddychasz
A ja głaszczę Cię po szorstkim policzku i spijam łzy
Spod zamkniętych powiek.
Tyle chcę Ci powiedzieć, a słowa milkną niewypowiedziane,
Ale Ty Tato wiesz, co chcę ci powiedzieć…
Ty wiesz…
Wiem, że mnie czujesz całym sobą
I z każdym oddechem wchłaniasz mój zapach.
Nam nie trzeba słów, gestów i spojrzeń
Zrodzeni z jednej krwi i cierpienia
Zapatrzeni w siebie, oddychający sobą…
Raz, dwa, trzy…
Gdzieś w równoległym świecie,
Gdzie brak trosk i łez czekamy na siebie…
Dziś jestem Twoją małą córeczką,
Którą tak dumnie nosiłeś na rękach…
Pokazywałeś żuczki i chrabąszcze.
Twoją córeczką, która siedząc na babcinej brzozie
Czekała na Twoje przybycie
I której z dalekiej podróży przysłałeś kartkę
„dziewczynki z kubkiem mleka”…
Aby słuchała Matki.
Ty wiesz…
Jak nie wiele nam było trzeba do wojny
Jak niewiele do pokoju.
I ten pierwszy mój głośny śmiech w Twoich ramionach
Gdy przeżywaliśmy nasze pierwsze wspólne Święta.
Pierwsze wyprawy na mazurskie jeziora
Razem, trzymając się za ręce…
Ty wiesz…
Że dziś przykładam Twoją spracowaną rękę
Do mojego mokrego policzka…
 Teraz śpisz i tak spokojnie, coraz ciszej oddychasz
A nadal jestem Twoją małą córeczką
I czekaj na mnie Tatusiu…

25.05.2013... Ewa Anna S.

Majowy sen

Majowe słońce nieśmiało smagało Twoją twarz
Tak senną i zarazem dziwnie spokojną.
Ty wiedziałeś, że droga, którą zmierzasz
Raptem zakończy się.
Białe ściany, biała pościel, pierś unosi się
Łapczywie pragnąc oddechu…
Śpisz…
A jednak czekasz… czekasz na słowa, przebaczenie
I na tą niemą moją zgodę, abyś poszedł teraz w swoją stronę.
Śpisz…
Tak spokojnie, cicho oddychasz.
Wsłuchuję się w bicie Twego serca,
Które żyje dziś tylko dla mnie, dla nas…
Śpisz…
A ja jestem tu z Tobą, trzymam Cię za rękę
I scałowuję Twe łzy spod zamkniętych powiek
I wdycham każdy Twój oddech…
Śpisz…
Dałeś mi życie, pokazałeś świat, pokazałeś ludzi,
Nauczyłeś kochać i nienawidzić, rozumieć i wybaczać.
Twoją szorstką dłoń przytulam do swojego policzka,
A łzy spływają pomiędzy palcami.
Śpisz…
Umieram z każdym Twoim słabnącym oddechem,
Odchodzę z każdym wolniejszym biciem serca
I stapiam się z Tobą w jedność.
Odprowadzam Cię…
Jeszcze śpisz….
A ja jestem z Tobą, przestraszona nieznanym
Ale spokojna Twoim wyborem.
Matka i Ojciec czekają.  Idź…
Przeprowadzę Cię tam, trzymając  za rękę.
Zaśnij…
Dobranoc Tatusiu…
Do zobaczenia wkrótce…

 22.05.2013...Ewa Anna S.

Nadejdzie czas...

Nadejdzie czas, gdy przyjdzie po mnie
W swą burą płachtę otulona
Zawoła mnie swą chudą ręką
Weźmie w kościste swe ramiona
I poprowadzi poprzez wieczność
Przez chmury, gwiazdy, komet deszcze
Stanę przed Panem i opowiem
I dzieje mego życia streszczę
Wybacz o Panie moje grzechy,
Me błędy oraz przewinienia
Zdejmij ten ciężar z mojej duszy
I nie odmawiaj mi zbawienia
Ty wiesz o Panie, że w mym życiu
Tak pokręconym, zagmatwanym
Ja miałem tylko jedną prośbę
Tak bardzo chciałem być kochanym
Nie sądź mnie Panie za me winy
Lecz według miłosierdzia Twego
Pozwól mi zaznać trochę szczęścia
Nim wezwiesz mnie ze świata tego
Pozwól mi zaznać w życiu szczęścia
Choć ono takie jest ulotne
Daruj mi Panie moje grzechy
Niech do wieczności cicho dotrę.


                           S.A. Grabowski      30-04-2012

sobota, 29 grudnia 2012

WYSTAWA

W mieście stołecznym Warszawie
Witold marzył o wystawie
Myśl mu się po głowie błąka
Jak pokazać tu koziołka
   Eksponatów zebrał furę
   Ciągle wznosił oczy w górę
   I wciąż modlił się do nieba
   Aby wyszło tak jak trzeba
Starał się tak przez dwa lata
Nie spał, nie jadł, schudł do reszty
I proroków ciągle pytał
Co by można zrobić jeszcze
   Tak więc Witold z piękną Anią
   Nad problemem kozła stanął
   I tak razem się starają
   Ekspozycję omawiają
Już szykują tam gabloty
Układają bibeloty
Eksponaty umieszczają
Na otwarcie zapraszają
   Wreszcie nadszedł grudzień trzeci
   Do muzeum przyszły  dzieci
   I witają się z Matołkiem
   Bardzo starym już koziołkiem
W prasie w radiu w internecie
O  wystawie wieść się niesie
Że nasz Witold Boże drogi
Kuty Tchórz na cztery nogi

        S.A. Grabowski 12-12 2012