sobota, 29 grudnia 2012

WYSTAWA

W mieście stołecznym Warszawie
Witold marzył o wystawie
Myśl mu się po głowie błąka
Jak pokazać tu koziołka
   Eksponatów zebrał furę
   Ciągle wznosił oczy w górę
   I wciąż modlił się do nieba
   Aby wyszło tak jak trzeba
Starał się tak przez dwa lata
Nie spał, nie jadł, schudł do reszty
I proroków ciągle pytał
Co by można zrobić jeszcze
   Tak więc Witold z piękną Anią
   Nad problemem kozła stanął
   I tak razem się starają
   Ekspozycję omawiają
Już szykują tam gabloty
Układają bibeloty
Eksponaty umieszczają
Na otwarcie zapraszają
   Wreszcie nadszedł grudzień trzeci
   Do muzeum przyszły  dzieci
   I witają się z Matołkiem
   Bardzo starym już koziołkiem
W prasie w radiu w internecie
O  wystawie wieść się niesie
Że nasz Witold Boże drogi
Kuty Tchórz na cztery nogi

        S.A. Grabowski 12-12 2012

niedziela, 9 grudnia 2012

Dla Witka

Na Grójeckiej raz ulicy,
Witold kota wiódł na smyczy.
Kotek miauczał, podskakiwał,
Do przechodniów łapką kiwał.
   Mówi: wziąłem swego Pana
   Aby się przewietrzył z rana.
   A gdy przyjdzie mi myśl taka,
   Pójdę do Hali Banacha.
Tam mu powiem: kup mój Panie,
Dla mnie mięsko na śniadanie,
Chrupki i świeżutkie mleko.
To od domu nie daleko.
   Będę za to Cię szanował,
   Jeszcze mocniej wciąż miłował.
   Będę Ci wieczorem mruczał,
   I nie będę już dokuczał...

                  St. A. Grabowski 15-02-2012


PORANEK WITOLDA

A nasz Witold Pan nad Pany
Wypił z rana litr śmietany
Połknął chleba cztery kromki
I niewielkie trzy poziomki

Bowiem słyszał od rodziny
-Zjadać trzeba witaminy-
Wszystko zagryzł papierosem
I podrapał się pod nosem

Włożył jeszcze okulary
I skarpetki nie do pary
Marynarkę oraz czapkę
I uścisnął kotu łapkę

Wyszedł z domu na przystanek
Słońce świeci -był poranek-
Do tramwaju wsiada szybko
I podziwia świat za szybką

Gdy dojechał na bazarek
Szybko kupił rzeczy parę
Jabłka, śliwki oraz gruszki
Mały słownik chińsko- ruski

Dwa korkowce, trzy balony
Oraz z golfem kalesony
Kupił jeszcze dżem z pokrzywy
I do domu mknie szczęśliwy.